Operacja „Pazur” – część 1

Dzieci powiedzą, że świnka morska, zwana inaczej kawią domową, to mała, sympatyczna i słodka futrzana kulka. Ten przeuroczy i ciekawski gryzoń nigdy nie ugryzie swojego opiekuna. Nie zrani ostrymi trzema pazurkami każdej z tylnych nóżek. Ten mały słodziak, który może mieć białe, czarne czy brązowe futerko, został udomowiony przez południowoamerykańskich Indian najprawdopodobniej w południowej części Peru.

Branie na rączki małych dzieci świnki morskiej nie stanowi problemu. Kawia domowa jest niewielkich rozmiarów przesłodkim zwierzątkiem, które zadowolone mruczy i wydaje pełne zadowolenia odgłosy oraz podniecone przeciąga się.

Według mnie wszystkie świnki morskie są spokojne i życzliwe ludziom. Myliłem się bardzo. W mojej długoletniej karierze psychiatry i neurologa natrafiłem na trzy przypadki, które tylko przeczą faktom, że świnki morskie są dobre dla ludzi. Nazywam się Freud i jako psychoanalityk miałem okazję poznać najgorsze i najbrutalniejsze trzy świnki morskie na świecie.

Jakie one są?

To samiczka i dwóch samców i umieją podobnie jak ludzie mówić. Ale jak one przeklinają. Są bardzo wulgarne i uwielbiają mówić wulgaryzmy na „k” i „p”. W przeklinaniu są gorsze i wredniejsze od szkockiego kucharza, restauratora i autora książek kucharskich o imieniu Gordon.

Samiczka nazwa się Chuck i jest mistrzynią sztuk walk podobnie jak pewien brodaty w kapeluszu i długaśnym płaszczu ze strzelbą kowboj – policjant z Teksasu. Potrafi ze śmiertelną precyzją władać bronią białą i nawalać shurikenami bardzo celnie we wroga. Najlepiej w krocze jej biednym przeciwnikom. Musi to delikatnie mówiąc boleć. Jest to dosłownie cios poniżej pasa. W boksie też jest super, ale jak na razie nikomu z facetów kawałka ucha nie odgryzła. Może dlatego, że kawie domowe są roślinożercami i mięsa nie lubią.

Jeden z dwóch samców nazywa się Rambo i podobnie jak Stallone lub terminator uwielbia ciężkie karabiny maszynowe i tak jak pewne komputerowe robaki granaty i bazooki. Lubi też używać pistolet Walther PPK jak pewien angielski agent, który był kobiet uwodzicielem i romansów miłośnikiem.

Miłośnikiem, ale nie kobiet, tylko ładunków wybuchowych był Bombuś – drugi samiec w ekipie. Był on albinosem. Nie miał jednego czerwonego oka, które stracił, gdy po siedmiu butelkach peruwiańskiego szampana na Sylwestra, pomylił sztuczne ognie z dynamitem.

Po co trafiły te świnki do mnie jako psychiatry?

Odpowiedź prosta, ale ciekawa. Chuck, Rambo i Bombuś po ich ostatniej misji w Peru doznali psychicznego szoku. Pod wpływem okropnych i przerażających wydarzeniach w mieście, w którym przeprowadzali tajną misje doznali tzw. zespół stresu pourazowego. Miasto to było położone w południowej części Peru na wysokości 3326 m n.p.m. i nazywało się bardzo głupio. Bo jak można miasto nazwać Qosqo lub Qusqu. Ale takie „specjały” to tylko w języku keczua. Prawda, że brzmi jak bełkot pijanego męża do nerwowej żony po powrocie z lokalnego baru? Chyba, tak szczerze, nie tylko mnie ta nazwa przypomina słowo ketchup. Nazwijmy to miasto po prostu Cuzco. Swoją drogą lepiej to brzmi niż miasto nazywające się Kuśko.

Co robią świnki- agenci w Cuzco w Peru?

Musiały uratować z niewoli przed konsumpcją pozostałe i „normalne” kawie od noża kucharza, który chciał przyrządzić z nich Cuy. Kawie domowe żeby wykonać tę misję, mają „Tajną Broń”. Jest to ten sam samolot, który pilotowali Travolta z Christianem Slaterem, ale na nieszczęście Bombusia nie miał on dwóch głowic nuklearnych. Oprócz tego świnki morskie były świetnie uzbrojone i wyposażone.

Skąd świnki morskie mają taki pojazd i specjalistyczny jak MacGyver sprzęt?

Skoro Batman, który myślał, że jest „Człowiekiem – Nietoperzem” miał na wyposażeniu Bat Mobil, to świnki mogą mieć też samolot. Ale zastanowił bym się nad jego nazwą. Jakieś propozycje? Moim zdaniem lepiej brzmi „Tajna Broń” niż np. Guinea Pig Mobil. Brzmi jakoś dziwnie lub nienormalnie? A czy normalnym jest facet, który przebiera się za gacka i walczy z przestępcami mrocznego Gotham w nocy?

Co to jest Cuy?

Cuy to danie wywodzące się z kuchni peruwiańskiej. Jest przygotowywane ze specjalnej odmianie świnki morskiej. Gryzonie tej rasy należą do największych świnek morskich. Szybki przyrost masy tej odmiany kawii domowej wiąże się z tym, że w Peru te świnki hodowane są jako rasa mięsna.

Jak świnki morskie do mnie trafiły?

Nie mogę tego Tobie Czytelniku zdradzić. I tak za dużo się wygadałem. Po prostu, jako psychiatra, bardzo się boję tych trzech małych szaleńców. Groziły mi. Chciały zabić mojego psa o żółtej sierści, który nazywa się Pluto i groziły, że jak się wygadam oraz opowiem komuś, co widziałem, to „załatwią” mnie jak jakiegoś Juranda ze Spychowa. Za bardzo nie wiem, o co im chodziło. Może jestem po prostu nieoczytany jak polscy maturzyści czytający proste streszczenia. Ale kto tam w dzisiejszych czasach czyta jakieś stare trylogie czy inne książki.

Jak uzdrowić te trzy świnkowe „gagatki”?

Ja, Sigmund Freud, po kilku latach badań w leczeniu chorób psychicznych opracowałem metodę, która świnki morskie wyleczy. Nazywa się hipnoza. Z wielką chęcią zastosuję ją na moich obiektach doświadczal… - przepraszam bardzo – trzech pacjentach. Za pomocą hipnozy cofnę się w czasie do momentu początku ich misji, by poznać przyczynę ich stresu pourazowego. A tak przy okazji dowiem się od nich w hipnozie, co je kręci, poznam ich „świńskie” popędy oraz takie głupotki jak ich id, ego i superego.

No to co? Zaczynamy seans! 3 … 2… 1… START!

Miasto Cuzco. Teren portu lotniczego.

- Tu wieża portu lotniczego Cusco-Alejando Velasco Astete. Mamy ciebie na radarach. Odbiór. Zidentyfikuj się, albo zostanie ogłoszony alarm bezpieczeństwa.

- O cholercia, baby! Lecimy za wysoko. Namierzyły nas radary zjadaczy świnek morskich.

- To jak lecisz tym samolotem Bombuś? – spytała Chuck

- Słuchajcie towarzysze. Obniżam lot. Puśćcie jakąś muzę. Tylko nie Justina Biebera. Właśnie jadłem przed chwilą Tacu Tacu. Niedobrze mi.

- Puszczę nam Radio Peru. – stwierdził Rambo

Muzyka z radia:

Watching every motion in my foolish lover's game*

On this endless ocean, finally lovers know no shame*

Turning and returning to some secret place inside*

Watching in slow motion as you turn around and say*

- Co to za syf?

- Chyba „Take my breath away”*.

- A co to znaczy?- spytał Bombuś

- „Zapierasz mi dech w piersiach”.

- To nie moja bajka. Po tytule myślę, że była to piosenka o Pameli ze „Słonecznego patrolu”.

- Naucz się Bombuś lepiej angielskiego, bo „znasz” go jak nasi „kochani” euro posłowie.

- Cicho chłopaki. Wlecieliśmy w Strefę Zero. Jest tam cel naszej misji . Rozpoczynamy „Operację Cuy”. – rzekła Chuck

- Rambo. Chuck. Przygotować się do katapultacji. 3…2…1… TERAZ!

Świnki katapultowały się, a samolot „Tajna Broń” rozbił się w okolicach Sacsayhuamán.

- Hasta la vista baby!* – krzyknął podniecony Rambo.

- Nie rozumiem. Powiedziałeś coś po angielsku? – spytał katapultowany Bombuś.

-Nie. Ale z ciebie jest językowy laik. Nie ważne. Lądujemy na obrzeżach Cuzco.

Kawie domowe bezpiecznie wylądowały na dachach małych domków znajdujących się na peryferiach miasta.

Jaki jest cel misji naszych świnek?

Jest to restauracja o nazwie Nuna Raymi. Serwuje m.in. cuy de granja cusqueno za 84 sole peruwiańskie. Dla celów konsumpcyjnych zabijane są tam nasze siostry i bracia. Musimy przerwać ten proceder. Celem misji jest eksterminacja celów neutralnych – klientów oraz cele wrogie – pracowników restauracji. Nie możemy zostawić żadnych świadków. Poczekamy na zapadnięcie nocy i przedostanie się na teren celu operacji.

Teren zabezpieczony sąsiadujący z Nuna Raymi. Dach budynku obok restauracji – pozycja Rambo z karabinem snajperskim. Gałąź na drzewie rosnącym przy ogrodzeniu restauracji - pozycja Chuck. Wejście do studzienki kanalizacyjnej – pozycja Bombusia.

- Tu Rambo. Widzę trzy cele. Wszystkie na tarasach obiektu. Jeden na 12 godzinie. Drugi na 5 a trzeci z celów na 10 godzinie.

- Tu Chuck. Przez noktowizor identyfikuję gościa na tarasie na 5 godzinie. Zdejmę go.

- Przyjąłem. Likwiduje faceta na 12.

Rambo widział przez lunetę karabinu snajperskiego twarz faceta na tarasie na 12 godzinie. Nacisnął jednym z czterech pazurków przedniej łapki spust i pocisk z impetem opuścił lufę broni. Trafił prosto w oko przeciwnika, zabijając go na miejscu.

- Koleś na 12 zdjęty. Teraz kolej na 10.

W tym samym czasie, gdy Rambo, strzelając ze snajperki, z tłumikiem do dwóch celów na tarasie, Chuck jak cień wdrapała się po rynnie na taras, na którym przebywał przeciwnik na 5. Niepostrzeżenie zaszła kolesia od tyłu i sztyletem sai poderznęła mu tętnice szyjną.

- Lepszy sztylet sai, który był bronią Elektry od garoty łysego faceta w garniturze i czerwonym krawacie – rzekła skrytobójczyni szeptem.

- Co tam szepczesz przez swój ryjek? 10 już jest historią? – spytał Rambo.

- Nieważne. Cel zlikwidowany. Wchodzę na dach restauracji, by dostać się do środka.

- Przyjąłem. Zmieniam pozycję. Przegrupuję się do Bombusia.

Tymczasem za pół minuty Rambo dociera do kolegi, by dostać się przez studzienkę kanalizacyjną do wnętrza restauracji.

- Miło ciebie widzieć Rambo. Ubierz strój nurka i załóż maskę tlenową. Wchodzimy dosłownie w kupę. Śmierdząca robota. Ale co się robi dla naszej świnkowej ojczyzny.

Tymczasem Chuck przedostaje się do systemu wentylacyjnego i zjeżdża na linie do pralni.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania