Pratum
Siedziałam na spokojne łące
Woń kwiatów usypiała zmysły
Myślałam: ciszy tej już nie zmącę
A siedziałam wtedy na łące
Na niebie zbierają się chmury
Woń kwiatów usypia zmysły
Kulę się cicho nim zmoknę
A siedziałam wtedy na łące
Niebo czernią się iskrzy
Biel przebija ziemię jak ostrze
I patrzę się już tylko na burzę
Choć nadal siedzę na łące
Krople deszczu obijają kwiaty
Huk grzmotów pobudza zmysły
Choć mówiłam ciszy nie zmącę
Już nie chcę siedzieć na łące
Wstaję i biegnę za burzą
Za grzmotem, deszczem i bielą
By znaleźć dreszcze, emocje
Których nie było na łące
Widząc wciąż niebo gasnące
Nie patrzę pod swoje stopy
Upadam i widzę kłącze
Którego nie było na łące
Wyrasta głęboko z ziemi
Łapie, kąsa i rani
Ból zmysły i myśli plącze
Nie znałam go siedząc na łące
Nie będę biegła za burzą
Nie upadnę wpatrzona w niebo
Zostawię to, co kojące
Nie usiądę na tamtej łące
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania