Janusz i mrożonki

Janusz i Grażyna wyjechali na weekend do domku na wsi, aby odpocząć od zgiełku miasta. Zabrali ze sobą swojego przyjaciela, pana Marka, który był niewidomy i lubił spędzać czas na łonie natury. W sobotni wieczór postanowili zrobić ognisko i upiec kiełbaski. Pan Marek zajął się pilnowaniem ognia, a Janusz poszedł do sklepu po piwo.

Grażyna była w kuchni i przygotowywała sałatkę, gdy usłyszała, jak Janusz wraca z piwem. Nie zdążyła go jednak powitać, bo on od razu zaczął krzyczeć.

 

Co to jest?! Co to jest?! - wrzeszczał Janusz, trzymając w ręku sześciopak piwa. - Jak Ty możesz tak robić?! Jak Ty możesz tak marnować miejsce w zamrażarce?!

 

Grażyna nie rozumiała, o co chodzi. Podeszła do niego i zobaczyła, że zamrażarka była pełna mrożonek: warzyw, owoców, mięsa i lodów.

 

Co jest nie tak? - spytała Grażyna. - To są nasze zapasy na zimę. Nie chcesz jeść świeżych produktów?

 

Nie chcę jeść świeżych produktów! - ryknął Janusz. - Chcę pić zimne piwo! A Ty mi to uniemożliwiasz! Nie ma miejsca na piwo w tej zamrażarce! Muszę je trzymać na balkonie! A tam jest ciepło! Piwo się psuje!

 

No ale Janusz… - próbowała uspokoić go Grażyna. - To tylko na weekend. Nie musisz pić tyle piwa. Może spróbujesz czegoś innego? Herbaty? Soku? Wody?

 

Nie chcę herbaty! Nie chcę soku! Nie chcę wody! - wrzeszczał Janusz. - Chcę pić piwo! I to zimne piwo! A Ty mi to zabierasz! Ty mi wszystko zabierasz! Ty jesteś moim największym wrogiem!

 

Janusz był już tak pijany, że nie wiedział, co mówi. Zaczynał się pienić ze złości i machać piwem na wszystkie strony. Grażyna bała się, że zaraz ją uderzy lub coś zniszczy.

 

Janusz, proszę, uspokój się… - błagała Grażyna. - Nie rób sceny… Pomyśl o panu Marku… On nas słyszy…

 

W tym momencie usłyszeli głos pana Marka z zewnątrz.

 

Co tam się dzieje? - wołał pan Marek. - Czy wszystko w porządku?

 

Nie, nie wszystko w porządku! - krzyknął Janusz i pobiegł do drzwi. - Zaraz Ci powiem, co się dzieje!

 

Janusz wyszedł z domku i podbiegł do pana Marka, który siedział przy ognisku i pilnował kiełbasek.

 

Marek, Marek! - zawołał Janusz. - Wiesz, co ta moja żona robi? Wiesz, jak ona mnie traktuje?

 

Nie wiem… - odpowiedział spokojnie pan Marek. - Co ona robi?

 

Ona mi zabiera piwo! - wykrzyknął Janusz. - Ona mi nie pozwala pić zimnego piwa! Ona mi marnuje miejsce w zamrażarce!

 

A co ona tam ma w zamrażarce? - spytał pan Marek.

 

Ma tam same mrożonki! - odpowiedział Janusz. - Same mrożonki! Warzywa, owoce, mięso, lody! A ja nie lubię mrożonek! Ja lubię piwo!

 

No to może spróbuj zjeść coś z tych mrożonek? - zaproponował pan Marek. - Może by Ci się spodobało?

 

Nie, nie spodobało by mi się! - krzyknął Janusz. - Nie chcę jeść mrożonek! Chcę pić piwo!

 

No to może byś spróbował napić się czegoś innego? - zaproponował pan Marek. - Może by Ci się spodobało?

 

Nie, nie spodobałoby mi się! - krzyknął Janusz. - Nie chcę pić niczego innego! Chcę pić piwo!

 

No to może byś spróbował się uspokoić? - zaproponował pan Marek.

 

Nie, nie spodobałoby mi się! - krzyknął Janusz. - Nie chcę się uspokajać! Chcę się awanturować!

 

Janusz był tak zdenerwowany, że nie zauważył, że podczas swojej tyrady wylał całe piwo na ziemię. Gdy to zobaczył, wpadł w jeszcze większą furię.

 

O nie! O nie! - zawył Janusz. - Zobaczcie, co zrobiłem! Zobaczcie, co ona mi zrobiła! Zmarnowała mi całe piwo!

 

Janusz rzucił pustą puszką w stronę domku i trafił nią w okno. Szkło rozprysnęło się na kawałki.

 

Ojej… - westchnął pan Marek.

 

Janusz! Co ty robisz?! - krzyknęła Grażyna, która wyszła z domku i zobaczyła zniszczenia.

 

Robię to, co trzeba! - odpowiedział Janusz. - Pokazuję ci, co myślę o twoich mrożonkach!

 

Janusz podbiegł do zamrażarki i otworzył ją na oścież. Wyciągnął z niej wszystkie mrożonki i zaczął je rzucać w ognisko.

 

Warzywa! Owoce! Mięso! Lody! - krzyczał Janusz, gdy każda paczka lądowała w płomieniach.

 

Ognisko zaczęło wydawać dziwne dźwięki i zapachy. Dym zmienił kolor na czarny i zaczął się unosić w górę.

 

Janusz, przestań! Zabijesz nas wszystkich! - wołała Grażyna.

 

Nie, nie zabiję nas wszystkich! - odparł Janusz. - Zabiję tylko ciebie i twoje mrożonki!

 

Janusz chwycił ostatnią paczkę lodów i zamierzał ją wrzucić do ognia.

 

Nie rób tego! To są moje ulubione lody! - krzyknął pan Marek.

 

A co ci do tego? Przecież jesteś niewidomy! Nie widzisz lodów! Nie widzisz niczego! - krzyknął Janusz.

 

Ale czuję lodów smak! Czuję lodów zapach! Czuję lodów chłód! - krzyknął pan Marek.

 

A ja czuję tylko piwa pragnienie! Czuję tylko piwa smak! Czuję tylko piwa chłód! - krzyknął Janusz.

 

I rzucił paczkę lodów do ognia.

W tym momencie nastąpiła eksplozja.

 

Po eksplozji domek stanął w płomieniach. Janusz, Grażyna i pan Marek uciekli na zewnątrz i wezwali straż pożarną. Na szczęście nikt nie został poważnie ranny, ale domek spłonął doszczętnie. Janusz został ukarany za zniszczenie mienia i zakłócanie porządku publicznego. Grażyna rozwiodła się z nim i znalazła nowego partnera. Pan Marek wybaczył im obu i nadal się z nimi przyjaźnił. A lody... lody były pyszne.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania