O planie (nie)doskonałym
– Arturze, pozwól do mnie – odezwał się głos, który w tym tonie zwykle oznaczał problemy.
Rozbrzmiał dźwięk dzwonka na długą przerwę i się. Już kilka minut wcześniej większość klasy czekała niecierpliwie na sygnał do startu. Na zewnątrz przyjemnie grzało słońce, a zapach kwitnącego w okolicach bzu niósł się we wszystkie strony.
Oto i sygnał. Więc ruszyli. Rywalizacja przebiegała pomiędzy chłopakami. Dziewczyny pokornie rezygnowały w przedbiegach, widząc, z jaką zaciekłością ich koledzy walczą oto, aby znaleźć się jako pierwsi w wyjściu z klasy. Wszystkie chwyty były dozwolone. Artur doskonale o tym wiedział. Kiedy ruszyli, zaczął rozpychać się w drodze łokciami. Sam również był obijany przez innych. Czasami bolało bardziej, czasami mniej. Nie zwracał na to większej uwagi. Kiedy minął czterech innych chłopaków i już witał się z gąską, będąc drugi w kolejce do drzwi, usłyszał głos nauczycielki – jak sztylet wbity w serce.
– Arturze, natychmiast do mnie podejdź.
Kilka sekund zawahania i już większość jego rywali była na korytarzu, a co szybsi biegli co sił w stronę placu zabaw, który znajdował się spory kawałek od budynku szkoły. Trzeba było pokonać całe boisko i jeszcze szeroki pas nieużytku.
– Proszę pani, ale…
– Nie będą z tobą dyskutować, siadaj. – Wskazała na krzesło z pierwszej ławki naprzeciwko biurka.
Artur zajął miejsce. Wdział stąd przez okno idealnie cały plac zabaw i długą kolejkę, w której pewnie byłby pierwszy gdyby nie…
– Masz mi coś do powiedzenia?
Nie odpowiedział. Początkowo chciał wzruszyć ramionami, ale przypomniał sobie, że pani Jędrzejewska bardzo tego nie lubiła.
Znowu się zamyśli, spoglądając przez okno. Tymek z jego klasy huśtał się wysoko na nowiutkiej huśtawce, zakupionej przez szkołę miesiąc temu. Nie widział z tej odległości jego wyrazu twarzy, ale musiał się chichrać pod niebiosa.
– Nie słuchasz mnie. Co się z tobą dzieje?
– Przepraszam, patrzyłem w okno, nie chciałem – zaczął się nerwowo tłumaczyć, widząc, jak pani Jędrzejewska wyjmuje z szuflady biurka zeszyt, który oznaczał tylko jedno – uwagę.
Był niewielki, szesnaście kartek, dokładnie tyle, ilu uczniów liczyła jego klasa. Dla każdego jedna strona.
– Jesteś nieuważny i nie traktujesz mnie poważnie. Ciągle odpływasz gdzieś myślami, bez skupienia na lekcji. To się kwalifikuje na dwie uwagi, wiesz o tym?
– Przepraszam, ja po prostu…
– Po prostu zachowujesz się beznadziejnie. Dostajesz dwie uwagi, a z mamą porozmawiam swoją drogą.
Wpisała czerwonym długopisem kilka linijek uwag, po czym szybko zamknęła zeszyt i nerwowo wrzuciła do szuflady. Artur przyglądał się temu w milczeniu z lekko spuszczoną głową. Próbował przypomnieć sobie, co zrobił źle. Nie było żadnego upomnienia na lekcji, tej czy poprzednich. Nic. Po prostu go wezwała i wstawiła dwie uwagi. I jeszcze rozmowa z mamą. Czy to możliwe? Nie chciało mu się wierzyć.
– Teraz możesz odejść – usłyszał i wyszedł z klasy bez słowa.
Minęła ponad połowa przerwy. Wyszedł na zewnątrz, zobaczył, jak długa jest nadal kolejka do huśtawki. Nie było szans się tam dostać. Usiadł na ławce i oglądał falujące na lekkim wietrze liście starej lipy. O dziwo czas minął zaskakująco szybko i po chwili (tak mu się wydawało) zadzwonił dzwonek na lekcję.
Całe czterdzieści pięć minut przesiedział w fatalnym nastroju. Próbował coś notować, słuchać nauczycielki, ale ostatecznie po prostu przesiedział lekcję w zupełnym zamyśleniu.
Na kolejnej przerwie postanowił nie wychodzić na dwór. Na huśtawki zawitali starszacy z papierosami i rządzą pobicia każdego, kto spróbuje tam podejść. Pan Heniek – woźny, obserwował ich uważnie. Wiedzieli o tym, dlatego zachowywali się w granicach normy.
Artur, chcąc skorzystać z toalety, postanowił wybrać się do ubikacji znajdującej się na drugim końcu budynku, niedaleko kantorka sportowego. Korzystali z niej głównie nauczyciele WF-u i starszacy, którzy mieli akurat zajęcia na hali sportowej. Najczęściej jednak panowały tam kompletne pustki. Tym razem było podobnie. Już miał złapać za klamkę, kiedy nagle usłyszał jakieś dźwięki dobiegające z kantorka.
Drzwi tam prowadzące były lekko uchylone. Chłopiec spojrzał przez szparę i zobaczył panią Jędrzejewską siedzącą na biurku i wtuloną w stojącego naprzeciwko niej wuefistę, pana Brzozowskiego. Oboli spali ciężko i dyszeli, a pani Jędrzejewska co chwilę pojękiwała delikatnie, jakby to, co robiła, sprawiało jej ból. Artur zauważył, że jej jedna pierś jest odsłonięta. Wiedział, że nie powinien tego oglądać. Odwrócił się z zamiarem odejścia, ale wtedy przypomniał sobie o dwóch uwagach, które czerwieniącym się tuszem zapisała mu pani Jędrzejewska.
Wyjął z kieszeni swojego smartfona, skierował kamerę w szparę i zaczął nagrywać. Nie było tego wiele, raptem kilkanaście sekund. Pani Jędrzejewska zaczęła oddychać mocniej i ciężej, a potem zadzwonił dzwonek. Artur pobiegł do schodów, stamtąd do klasy, trzymając ciągle telefon w dłoniach. Jeszcze nie wiedział, co chce z tym zrobić. Może pokaże na kolejnej przerwie pani Jędrzejewskiej? Może wtedy postanowi skasować mu uwagę, tak jak to zrobiła Magdzie, kiedy jej mama oburzona nakrzyczała na nauczycielkę.
Pani Jędrzejewska wyglądała na odmienioną na następnej lekcji. Była o wiele milsza, do każdego zwracała się przyjemnych tonem głosu, a kiedy chłopacy z tylnej ławki zaczęli jak zwykle żartować – po prostu poprosiła ich o ciszę. Artur nawet nie zauważył, jak kolejne czterdzieści pięć minut zleciało w trybie ekspresowym. Z klasy zaczęły wychodzić kolejne osoby. Poczekał, aż będzie sam z nauczycielką. Kiedy tak się stało, podszedł do biurka.
– Arturze, chcesz mi coś powiedzieć?
Patrzyli na siebie dłuższą chwilę. Kobieta uśmiechała się lekko, dając znać, aby Artur się nie krępował. Chłopiec załapał za telefon w kieszeni i zacisnął na jego obudowie dłoń. Czuł, jak palce zaczynają lekko drżeć.
– Tak, chciałbym – powiedział.
– Proszę.
Wyjął telefon z kieszeni i odblokował. Znalazł ikonkę galerii, kliknął ją, po czym spojrzał na kwadracik, który symbolizował ostatni zarejestrowany filmik na telefonie. Nie powinien tam być, widzieć tego, ale zobaczył i nagrał. Miał szczęście?
– Chciałbym przeprosić, za wszystko, za nieuwagę i…
– Oczywiście – przerwała kobieta. – Przyjmuję twoje przeprosiny. Są na pewno szczere. Bardzo dobrze, że przyszedłeś. Myślę, że możemy zamknąć sprawę.
Artur patrzył na nauczycielkę z konsternacją w oczach. Pani Jędrzejewska wyjęła z szuflady zeszyt uwag, otworzyła na kartce Artura, po czym wykreśliła obie uwagi.
– Tyle ode mnie – powiedziała z szerokim uśmiechem.
– Dziękuję – jęknął niewyraźnie Artur i wyszedł z klasy.
Do końca przerwy czuł, że świat wokoło istnieje jakby bez niego. Nie mógł zrozumieć, co właściwie zaszło. Kiedy po dzwonku wracał do sali, pomyślał, że filmik nagrany na tamtej przerwie jest już do niczego. Postanowił, że lekcjach go skasuje.
Nie wicie, ile razy jeszcze chciałem użyć tego materiału dowodowego, jaki wpadł mi w ręce wtedy. Nie było cukierkowo. Nie udało mi się wytrwać w postanowieniu, że od tej pory zacznę przykładać większą uwagę do wszystkiego, stanę się lepszy. To tak nie działa. A przynajmniej ja w to nie wierzę. Do końca podstawówki diabeł korcił mnie, żeby podejść do Jędrzejewskiej i pokazać jej jak uwieczniłem jej beztroskie igraszki z żonatym facetem, ojcem czwórki dzieci. Zawsze miałem w sobie wystarczająco odwagi, aby do niej podejść i zacisnąć dłonie na telefonie. Nic więcej. Ona pytała, o co chodzi, ja odpowiadałem coś, co nie miał zupełnie sensu. Na pewnym etapie życia filmik służył w innym celu i – co gorsza – nie nudził się szybko.
Czy nadal go mam? Owszem. Na karcie SSD ulokowanej w honorowym miejscu, jak jakiś zabytkowy artefakt. Kiedyś ją spalę, powtarzam w myślach. Kiedyś ją spalę.
Komentarze (19)
''walczą oto'' - o to
''zaczął rozpychać się w drodze łokciami'' - po drodze
''rządzą pobicia każdego'' - żądzą
''Oboli spali ciężko i dyszeli'' - sapali
''Postanowił, że lekcjach go skasuje'' - po lekcjach
''co nie miał zupełnie sensu.'' - co nie miało
Tak szczerze, to raczej słabo. 3+
Co nie mial zupelnie Sam sensu - sens Sam w sobie
Nie ma czegos takiego jak Nie mialo sensu - zrobilo sie,
On napisal - Sie w penisie-
Znczy - autor jest na etapie rodzenia prawdy o sobie - jest glupim albo madrym chujem, nie ma madrego - jest tylko glupi, na razie tylko takiego zna jezykoznawstwo
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania