Zgrani na Święta

Marta Bielska, czyli sceniczna „Bianka” to piosenkarka, odniosła dość sporą karierę, to nieco zadufana w sobie i egoistyczna diva. Która, pomimo iż jest gwiazdą mą swoje ukryte sekrety np. to, że pochodzi z małego miasteczka a właściwie ze wsi, jej rodzicom się nie przelewa. Ale ona nigdy tego nie mówiła publicznie zawsze przedstawia swoją rodzinę jako wybitnych lekarzy. Od jakiegoś czasu Bianka nie ma żadnego pomysłu na piosenkę, bardziej niż na muzyce skupia się na nocnych balangach. Po jednym z koncertów na którym ledwo się trzymała jej manager proponuje jej kilka dni wolnego. A akurat idą święta.

- Jest tydzień do gwiazdki, jedz do domu odpocznij spędzi święta w gronie najbliższych- manager.

- Może i masz rację już dawno tam nie byłam, przyda mi się kilka dni wolnego- Marta.

- Spotkamy się dopiero po świętach może coś wymyślimy w tej przerwie pomiędzy świętami a sylwestrem- manager.

- Może coś nam wpadnie do głowy, zabukuje bilet autobusowy do domu. Pora odwiedzić stare rejony- Marta.

Więc następnego dnia zakamuflowana Marta idzie na przystanek PKP, siada sobie na krzesłach. Podchodzi do niej chłopak i prosi ja.

- Przepraszam ma pani może taką ładowarkę do tel., w tym całym zamieszaniu zapomniałem wziąć z domu- Chłopak Jacek. Dziewczyna daje mu to o co ja prosi i prawie nic się nie odzywa nie chce być rozpoznana. Jacek jest lekarzem weterynarii, niedawno co zaczął swoją praktykę. Przez ostatnie lata poświęcał się głównie nauce więc nie zna twórczości Bianki. Nie wie, że dziewczyna jest gwiazdą. Po kilkunastu minutach oddaje jej ładowarkę, okazuje się, że jadą tym samym autobusem.

Marta może już zdjąć okulary siada na wolnym miejscu. Do autobusu wsiada tez Jacek jedyne wolne miejsce jest tuż obok Marty.

- Mogę tu usiąść- J.

- No siadaj jest wolne- M.

- Ok a trochę milej się nie da? Panno- J

- a ty co z choinki się urwałeś czy jakiś profesor wielkich nauk?- M.

- Weterynaria mówi to coś pani- Jacek.

- No mówi szacunek wielki mam się ukłonić czy co?- Marta.

- Nie wystarczy być troszkę milszym i już- J.

- J- No widać, że nie dla każdego- Jacek zagłębił się w lekturze anatomii zwierzęcej.

Na dworze jest bardzo duża śnieżyca, kierowca ledwo co widzi drogę a ujechali dopiero 2 godziny.

- Musimy się zatrzymać niestety słaba widoczność, macie tu państwo hotel i restaurację można coś zjeść- kierowca.

- No kurcze niezła zadymka- Marta

Jacek poszedł do hotelu, Marta też zakamuflowała się i wyszła, przy recepcji okazało się, że nie ma wolnych pokoi więc diva musi spać przy kominku. Marta smutna siedzi, widzi ją Jacek jemu udało się zarezerwować pokój.

- A panna co zamiaruje robić dalej- J.

- Wiesz co? Odczep się tu będę siedziała a co chcesz?- J.

- Mam wolne łózko w pokoju jak byś chciała, ale widzę, że nie bardzo masz ochotę na moje towarzystwo- Jacek.

- Poczekaj, zacznijmy jeszcze raza. Zależy mi na tym aby się odświeżyć jedynie – Marta.

- Ok masz tu klucze a ja coś zjem- Jacek.

- On chyba nie wie kim ja jestem i tak trzymać chcę być incognito- Marta wzięła klucz i poszła do pokoju. Wzięła prysznic i przebrała się w coś wygodniejszego i też poszła coś zjeść, założyła czapkę z daszkiem i szukała wolnego miejsca jak zwykle tylko Jacuś był sam.

- Hej mogę tu usiąść?- M.

- O ile nie przeszkadzam Ci to proszę- Jacek.

- Marta jestem, dzięki za pomoc- M.

Jacek spojrzał na nią podejrzliwie. - Czy pani jest tą samą osobą która wcześniej poznałem?- J.

- Tak to ja, ostatnio trochę zaczęłam gwiazdorzyć, ale im bliżej jestem domu tym bardziej uciekam od tego świata. - Marta.

- Od jakiego świata uciekasz?- Jacek.

- Ty naprawdę nie wiesz kim jestem?- M.

- Według mnie to jesteś troszeczkę niesympatyczną dziewczyną- J.

- Nie jestem piosenkarką „Bianka” wpisz sobie w wyszukiwarkę i będziesz wiedział, o czym mówię- Marta.

Jacek wpisuje i faktycznie okazuje się, że to wielka gwiazda, tysiące fanów same przeboje na pierwszych miejscach list to proste- M

- O kurcze nie wiedziałem, że siedzę z taka divą- J.

- to gdzie ty się chowałeś, że nie znasz moich piosenek?- M.

- Przez ostatnie lata a dokładnie 6 lat zgłębiałem tajniki zwierzęcej natury i dziś jestem lekarzem weterynarii. Nie miałem czasu na nic, życia sobie nie ułożyłem z żadną kobietą i już tak pewnie zostanie- Jacek.

- Ja miałam chłopak,ale okazał się kompletnym zerem zależało mu jedynie aby się wylansować przy mnie, zdradzał mnie na lewo i prawo, a nie chce mi się o nim mówić- Marta.

- Idą święta i wracasz do domu- J.

- Coś w tym stylu- M

- Marta, ale ja nie widzę radości na twojej twarzy masz wszystko kasę, sławę i dlaczego jesteś smutna- J.

- Bo wiesz, gdy wracam po koncercie zazwyczaj zostaje sama, te tłumy znikają a ja jestem pozostawiona sama sobie. To boli 3 lata nie była w domu. Rozmawiam z rodzicami, ale to nie to samo co widzieć ich i być blisko- M.

- Wiem coś o tym- Jacek.

- Chodź idziemy do klubu tam obok coś jest zaszalejemy- M.

- Wolę zostać tu- Jacek.

- No choć może się już nie zobaczymy więcej – Marta.

Jacek się waha, ale w końcu idzie . - A co tam 6 lat tkwiłem w książkach raz mogę zaszaleć- Jacek.

Poszli do klubu karaoke, Marta wahała się, czy wystąpić, ale skusiła się. Właściciel smutnym głosem powiedział, że być może to ostatni raz, kiedy tu jest, bo zamykają lokal.

Marta po raz pierwszy pomyślała o kimś innym.

Podeszła do kierownika on rozpoznał w niej Biankę.

- Bianka to ty kurcze, ale fart, szkoda, że wcześniej się tu nie pojawiłaś może udałoby się ocalić ten lokal- kierownik.

- Spróbujmy teraz, nie chciałam się ujawniać, ale ok robię to dla klubu- M.

Tłum oszalał jak zobaczył Biankę. Wylosowała piosenkę „Ktoś między nami” wzięła za rękę Jacka.

- Znasz tę piosenkę, zaśpiewamy razem- M.

- Ale ja nie nie umiem śpiewać Marta – J.

- Zaufaj sobie, będę przy Tobie- M.

I razem ustali na scenie i śpiewali, choć Jacek początkowo nieśmiało, ale potem dał ”czadu”.

Zebrali mnóstwo kasy i oddali ją właścicielowi.

- Od nas dla pana- Jacek.

Potem wracali do hotelu, trochę się wygłupiali i nagle Jacek nie wiadomo skąd odważył się i pocałował Martę. Zaczął padać śnieg.

- Nie wiem, czy całuje Martę, czy Biankę i nie wiem skąd ta odwaga, ale przez ten jeden występ dodałaś mi skrzydeł-Jacek i teraz wiem, że trochę śpiewam- dodał.

- Pocałowałeś Martę- wracamy- M.

- Ej co się stało uraziłem cię to przepraszam ja nie chciałem – Jacek.

- Nic nie rozumiesz jesteś jedynym facetem któremu nie zależało na mnie jako na Biance, poznałeś mnie Martę zwykła dziewczynę z Borówki, bo tam mieszkam – M.

- Tak a ja mieszkam w Leśnej- J.

- To przecież tylko 4 km dalej, nie no cuda- M

- To dzięki Tobie wyszyłem zaśpiewałem, dzięki Tobie wyszyłem z tych książek dziękuje- J.

Następnego dnia autobus ruszył dalej, Jackowi było głupio za ten pocałunek i za wszystko, co zrobił szalonego, usiadł w ogóle dalej od Marty. Przy Marcie usiadł jakiś obleśny typek który ją ciągle zaczepiał, Jacek już nie wytrzymał tych odzywek i podszedł do niego .

-Przepraszam czy mógłbym się pan przesiąść to jest moja dziewczyna, ale jest uparta i nie przyszła do mnie więc ja idę do niej- J.

Marta ucieszyła się, że Jacek wrócił do niej. - Dziękuje uratowałeś mnie- Marta pocałowała go w policzek. Przez całą drogę opowiadali o sobie, było bardzo miło.

W pewnym mieście zrobili postój okazało się, że artystka która miała przyjechać przez śnieżycę nie dotrze na czas, a jest to koncert charytatywny dla dzieci z domu dziecka, więc Marta podeszła do organizatora i zaproponowała, że ona może zaśpiewać.

- Bianka o mój Boże no pewnie, jeśli tylko chcesz to jak najbardziej dziewczyno ratujesz nas- organizator.

Bianka wyszła na scenę zaśpiewała kilka swoich utworów i rozdała autografy zaproszono ją aby zobaczyła jak wygląda dom Dziecka, kierowca zgodził się poczekać na nią.

Dzieciaki ucieszyły się .- I to jest prawdziwa praca nie te wielkie koncerty na arenach- M.

Opiekunka Domu Dziecka poprosiła aby Marta rozdała dzieciom prezenty.

- Ta piosenkarka która miał tu być to ona miała je rozdać, ale niestety przez śnieżycę nie dotarła, ale myślę, że dzieciaki będą bardziej zadowolone z pani- opiekunka.

- Mam na imię Marta, po co te per pani- Marta.

Dzieciaki, gdy tylko ja zobaczyły podbiegły do niej aby się przytulić i nuciły jej piosenki.

- Bianka jak fajnie, że jesteś- dzieciaki.

- a ten pan to kto?- dziewczynka

- To, to jest mój pomocnik elf Jacek- M.

- a dlaczego nie ma czapki Elfowej- dziecko.

- O proszę już ma zostawił na świetlicy – opiekunka pościła oko do niego i dała mu Elfia czapkę.

I razem z Martą rozdawali prezenty było bardzo miło, potem przy choince wspólnie z dziećmi zaśpiewali kolędę „Przybieżeli do Betlejem pasterze”. No i niestety trzeba się pożegnać, bo kierowca czeka na koniec wspólna fotka i przytulas.

- Wiesz to my jesteśmy tymi pasterzami co przybyli do dzieci. Jesteś fantastyczna masz wielkie serducho- Jacek.

- Gdy jestem w tym świecie show-biznesu to nawet nie mam czasu na takie cudowne spotkania, ale teraz gdy jestem coraz bliżej domu czuję się bardziej ludzka niż tam – no wiesz o jakie tam mi chodzi- Marta.

- wiem i tu jesteś milsza niż tam- Jacek.

Wsiedli do autobusu.

- Nie wiedziałem, że wiozę taka gwiazdę poprosiłby o autograf dla córki Matyldy i pamiątkowe zdjęcie, żeby nie miała wątpliwości, że panią widziałem- kierowca.

Potem już spokojnie jechali przed siebie, Marta była nieco zmęczona i zasnęła oparta o ramie Jacka. Chłopak okrył ją kocem i przytulił.

Marcie śniły się dawne czasy, kiedy jej rodzice byli biedni i przychodziły listy o długach dziewczyna szybko obudziła się z tego koszmaru. Jacek się nieco przestraszył.

- Co się stało? Obudziłem Cię pewnie kręcę się- J.

- Nie to demony przeszłości odzywają się czasami we śnie- M.

- Okropne chyba te demony- J.

- Lepiej nie pytaj, moja rodzina nie zawsze była taka jak teraz jest mam nadzieje, że wszystko u nich ok, czasami było tak, że nie mieliśmy co jeść. Ni eche o tym rozmawiać to drażliwy temat- M

- Ok rozumiem- Jacek.

- Dziękuje Ci, że mnie tak okryłeś- Marta.

Śnieżyca nieco się uspokoiła i kierowca mógł śmiało jechać do przodu.

Po kilku godzinach w końcu Marta dotarła do domu.

- Jacek chciałbyś poznać moją rodzinę, potem cię odwiozę do domu- Marta.

- Ok to niedaleko z chęcią poznam twoich najbliższych- Jacek.

Marta nieco posmutniał tak naprawdę boi się iść sama do domu, obawia się, że coś niepokojącego zastanie. Ale wszystko chyba jest ok. Na pastwisku stoi koń, po podwórku chodzi koza.

A ze stodoły wychodzi dziadek Marty, Henryk. Dziewczyna jest wzruszona jego widokiem.

- Dziadku jak miło Cię widzieć- M

- Martusia, kochana jak dobrze, że jesteś. Zobacz koza niedługo będzie miła małe- H.

- Dziadku jak ty się czujesz,gdzie rodzice- Marta.

- Ja trzymam się czekałem na Ciebie, żeby Cię zobaczyć, pobyć z Tobą. A rodzice pojechali po choinkę, będzie wielkie ubieranie- Henio. Marta tuli dziadka. To on był jej ostoją w ciężkich czasach, zawsze wierzył w nią i mówił „Będziesz wielka gwiazdą”.

- Dziadku poznaj to mój przyjaciel Jacek- M.

- witaj dobry chłopak z niego widać po oczach- Henio.

Potem Marta zabrała Jacka do domu.

- A mówiłem Ci, że będziesz gwiazdą- dziadek.

Marta pościła do dziadka oko.

- Dziadek to mój powiernik jako mała dziewczynka często przychodziłam do niego aby ponarzekać, popłakać, widzisz tę klacz co pasie się na łące dał mi jak miałam 12 lat na urodziny – Marta przypomina sobie tę scenę jak dostała konia.

- Cudowny ten twój dziadek- Jacek

- Mam jeszcze młodsza siostrę Kornelię ma teraz 10 lat pewnie jest z rodzicami- Marta.

Weszli do domu, Marta nastawiła wodę na herbatę.

- Ja dobrze wrócić do domu na święta, pamiętam każde święta- Marta.

- Powiem ci, że ja nie miałem aż tak radosnych wspomnień moi rodzice, pomimo iż się kochali to jednak nie potrafili ze sobą żyć, gdy miałem 15 lat rozwiedli się tata został tu a mama wyprowadziła się do Krakowa, widuję ją dość często, ale to nie to samo jak przyjeżdżasz do domu i są oboje rodziców- Jacek.

Marta wyjrzała przez okno, rodzice przyjechali i Kornelia, dziewczyna wybiegła do nich jak za dawnych lat, kiedy była młodsza. Rodzice ucieszyli się na jej widok.

- Jak miło, że jesteś, kiedy przyjechałaś- Mama.

- Marta moja gwiazda – tata.

-Masz coś dla mnie sknero- Kornelia.

- Kurcze jak wiele pytań, jestem tu od 2 godzin, a prezentu nie mam Mikołaj je przynosi smarkaczu mój kochany- Marta przytuliła siostrę.

- Ja też Cię kocham- K.

- Przyjechała z gościem to Jacek poznałam go w podróży- Marta.

-Wejdźmy do domu jest dość zimno- Mama przytuliła Martę- jak ja za Tobą tęskniłam-dodała.

Potem wszyscy zasiedli do kolacji, Jacek zdecydował, że zostanie do jutra. Było bardzo miło ojciec Marty zrobił grzane wino. - Dobrze, że jesteś pomożesz nam i zrobimy pierniczki- mama do Mart.

- Pamiętam jak je robiliśmy było przy tym mnóstwo śmiechu i rozsypywania maki jak zwykle- M.

- A ile bałaganu- Mama.

- Ale to były dobre czasy, to w nich kryje się radość i szczęście , pamiętam jak żyła babcia piekliśmy razem chleb brakuje mi jej- dziadek.

Marta podeszła do dziadka przytuliła go. - Ale my jesteśmy i kochamy Cię a babcia pozostanie w naszych sercach na zawsze- Marta.

Dziadek opowiadał historie o nim i babci jak się poznali, ich ślub, potem życie razem z dziećmi i śmieszne historie z ich życia.

- Ja to dobrze pielęgnować ta piękne wspomnienia, - Jacek.

- Babcia była moją jedyną i największą miłością- dziadek Henio.

Mama woła wszystkich do salony – Kochani kto się pisze na robienie świątecznych pierników?- Mama. Wszyscy podnoszą ręce.

- A nasz gość też się skusi?- Tata- czy pójdzie ze mną spróbować ajerkoniaku- dodał.

- Może spróbuje ten ajerkoniak, a kobiety niech pogadają- Jacek.

- No i swój chłopak- ojciec.

Dziewczyny wzięły się do roboty. Wyrabiały ciasto wałkowały, a potem tworzyły piękne wzory.

- Powiedz córciu co tam u Ciebie słychać tal szczerze ten twój chłopak mi się nie podoba- mama.

- Ale Jace to nie mój chłopak- Marta

- Nie ten z który się fotografujesz źle mu z oczu patrzy- mama.

- A Nathan o nim to już dawno zapomniałam to głupek okazało się, że był ze mną tylko dla sławy. Sprzedał do gazety nasze prywatne zdjęcia z wakacji- Marta.

- No widziałam te fotki- mama.

- Mamo to już przeszłość, teraz skupiam się na sobie. Cieszę się, że jestem w domu z wami, potem ubierzemy choinkę ok- Marta.

- Ok wiem jak to uwielbiasz, a co z tym Jackiem widzę z coś iskrzy- mama.

- Nie wiem znam go tylko z podróży razem wsiedliśmy do autobusu i tak jedziemy- Marta.

- Fajny chłopak widać to z daleka, że ma serce na dłoni- mama.

- Nie wiem raz się już przejechał to teraz czuję dystans do ludzi- Marta.

- wiem, ale kiedyś musisz komuś zaufać- Mama.

- Fajnie być z wami i słuchać tych Twoich cenny rad. Kocham Cię mamo- Marta.

Mama wstawiła pierniki do piecyka. Kornelia grała z dziadkiem w karty, tata i Jacek przynieśli choinkę a mama karton z bombkami. Dziadek zobaczył piękna bombkę w kształcie jemioły ,która podarował babci na pierwsze wspólne święta.

- Nasza jemioła babcia ją uwielbiała to był pierwszy prezent jaki jej dałem- dziadkowi poleciała łza.

- No to odkładamy ja i powiesimy na samym brzegu, jest taka wyjątkowa, gdzie ją kopiłeś dziadku- Marta.

- Na targu w Krakowie tak się podobała babci a ja babcię już obserwowałem wcześniej ona chodziła z koleżanką a ja byłam sam- dziadek.

- To byleś sprytny dziadku prawdziwy dżentelmen, dziś takich już nie ma- Marta.

- Jeśli ktoś Ci jest pisany to będzie dla Ciebie góry przenosił, tylko musisz natrafić na tego jedynego- dziadek.

Jacek stał przy oknie i zobaczył spadająca gwiazdę.

- Spadające gwiazdy- J. Marta przybiegła do niego.

- Trzeba pomyśleć życzenie- Marta zamknęła oczy oboje je zamknęli i odruchowo złapali się za rękę.

- Życzę sobie abym znalazła prawdziwą miłość taką jak dziadek- Marta.

- Życzę sobie abym znalazł taką miłość która jest na zawsze- Jacek.

Gdy otworzyli oczy nawet się nie zorientowali, że trzymają się za ręce.

- Będziemy ubierać choinkę przyłączysz się- Marta.

- Chętnie, nie zapytasz o moje życzenie- Jacek.

- Nie mogę, bo Ci się nie spełni- Marta.

- Chodźce choinka już rozstawiona zabieramy się za strojenie- mama.

Korneli tak biegała dookoła, że niechcący strąciła ze stolika ozdobę dziadka, która się przełamała na pół. - Nie tylko nie moja ozdoba- dziadek.

- Kornelia co ty zrobiłaś- Marta podeszła do dziadka.

- ale ja nie chwiałam dziadku- Kornelia przytula dziadka.

- Ta ozdoba ma 35 lat miała prawo już się stłuc- dziadek.

W oborze słychać donośne beczenie kozy, Jacek ma już wyczulone ucho na takie sytuacje.

- Panie Henryku czy koza nie oczekuje dziecka, bo coś mi się zdaje, że ją intensywnie słyszę- J.

- No być może chodźmy zobaczyć- dziadek ubrał się i poszedł z Jackiem dołączyła do nich Marta.

Jacek miał racje zaczął się poród, po kilku godzinach na świat przyszły dwa małe koźlęta, Jacek chciał upamiętnić ten moment i zrobić Marcie zdjęcie z jednym z nich bop dziewczyna intensywnie pomagał mu.

- Ni nie chce aby nikt mnie fotografował- M.

- Jedno zdjęcie tylko dla mnie proszę tak naturalna ty- Jacek.

- Ok jak tak ładnie prosisz.- M.

- Dobra robota skąd chłopak z miasta zna się na tych sprawach- dziadek.

- Dziadku on jest weterynarzem- Marta.

I tak tuż przed świętami powiększyła się hodowla dziadka.

Potem zmęczeni, ale pełni ochoty na ubieranie choinki, ubrali ją wspólnym siłami. Było bardzo sympatycznie. Po wszystkim mama zrobiła kakao z piankami dla wszystkich.

- Wielkie gratulacje dla wasz wszystkich pójdę zobaczyć te dzieciaki- mama.

Gdy mam wyszła Marta i Jacek usiedli przy kominku.

- Wiele się tu u nas dzieje jak w młynie, ale powiem Ci, że jesteśmy bardzo zgrani na święta tzn. dorównujesz nasz kroku- Marta.

- Staram się no powiem Ci pieczenie ciasteczek, ubieranie choinki, poród kozy no dzieje się – J.

- U nas tak zawsze jest szkoda mi tej ozdoby dziadka było mu przykro kurcze to bardzo ważna pamiątka nie wiem, czy da się coś zrobić- Marta.

Jacek zastanawia się przecież jego ojciec zajmuję się spawaniem być może on coś zaradzi. Ale chłopak nie chce nic mówić weźmie ja ukradkiem i przywiezie naprawioną.

Zmęczeni Marta i Jacek zasnęli przy kominku mama nie chciała ich budzić okryła kocem.

- Ale się zmęczyli – mama. . . .

Następnego dnia wstali niemal oboje i niemal jednocześnie powiedzieli.

- Ale nam się przysnęło- razem.

Jacek chce zadzwonić do ojca, ale nie odbiera to znaczy, że nie ma go w domu.

Nagle ktoś dzwoni do drzwi to . . . Nathan otwiera Marta.

- Hej a co ty tu robisz? Po co przyjechałeś?- M.

- Chciałem Cię przeprosić i pomyślałem, że może spróbujemy jeszcze raz- Nathan.

- Ni jeżu nie chce z Tobą być- Marta.

Mama zaprosiła go na herbatę, ale ta herbata u Nathana się przedłużyła, chłopak zaobserwował, że Jacek kręci się obok Marty więc kiedy leżał jego tel. przejrzał galerie, że być może ma jakieś kompromitujące zdjęcie Bianki i wyśle je w jego imieniu do prasy aby Marta go znienawidziła tak jak jego. Nathan wybrał akurat to z koźlątkiem. Chłopak został na herbatce z mamą, a Marta wyszła na spacer z Jackiem aby przywitać się z jej klaczą „Chmurką”.

- To cudowny koń ma woje lata już, ale z nią przeżyłam najlepsze przygody- Marta.

- A ten Nathan to, co on tu robi, że tak zapytam- Jacek.

- Nie wiem sama tylko się dziwię z mama go tak gości- Marta.

- Co do niego czujesz?- J.

- Wstrętny sprzedał prasie nasze zdjęcia z wakacji i zgarnął za nie sporo pieniędzy, ale nie o kasę chodzi tylko o moją prywatność. Nie ufam mu – Marta.

- I dobrze, bo to typ spod ciemnej gwiazdy- Jacek z uśmiechem.

- Nie mówmy o nim powiedz lepiej coś o swojej rodzinie- Marta.

- Moja rodzina? Co ja mogę o nich powiedzieć rodzice kochali się bardzo i kłócili jeszcze bardziej aż w końcu się rozwiedli, ale zanim to nastąpiło to byłem świadkiem wielu ich kłótni i nie mam dobrych wspomnień, wszystko było w napięta atmosferze i nie mam co opowiadać nie było różowo- Jacek.

- Ok nie pytam, a jakiś związki były- Marta.

- Jeden, ale to się nie udało to b była moja kompletna porażka nakryłem ja z moim kumplem kolejny cios- J.

- A masz rodzeństwo ?- J.

- Mam brata, ale wiele lat temu pokłóciliśmy się właśnie na świętą i od 5 lat go nie widziałem- J.

Ojciec Jacka chce właśnie zorganizować takie spotkanie to on go namówił aby przyjechał do domu na święta.

Potem wrócili do domu, Nathan myśli z jego postępek spowoduje to, że Marta przyleci do niego po pocieszenie, a teraz już się żegna.

- Nie ufaj mu dobrze ci radze- N.

- Wracaj do siebie- Marta. - co za dupek- dodała.

Brat Jacka, Stefan ma już żonę i dziecko 8 miesięczną Klarę jadą do ojca na święta.

- Ciekawa jestem jak będzie Jacek, co zrobimy- żona Stefana Julia.

- Ojciec obiecał więc chyba go nie będzie- Stefan.

Stefan i Jacek pokłócili się o pamiątkę po babci drogocenną naszyjnik, Stefan chciał ją dla siebie, pomimo iż nie zajmował się schorowaną babcią, a Jackowi nie chodziło o pieniądze jakie może wziąć za nią tylko o to, że była ona ważna dla babci, bo kobieta dostała ja od swojego męża.

- Ciekawe co z tym naszyjnikiem ciekawe czy Jacuś go nie zabrał- Julia.

- Pewnie nie ojciec ma go nadal teraz go weźmiemy- Stefan.

Stefan i Julia są zachłanni, chcą jak najwięcej dla siebie zatracili się zapomnieli co jest tak naprawdę ważne nie tylko od święta, ale i w codziennym życiu.

Marta poszła do dziadka do stodoły do koźląt.

- Możesz nazwać jedno z nich to jest dziewczynka- dziadek.

- To nich będzie Krysia, może być- Marta.

- Krysia to piękne imię, mojej żony a Twojej babci- dziadek.

- Wiem właśnie dlatego tak ja nazwiemy, dzięki temu babci będzie obok Ciebie- Marta pocałowała dziadka w policzek.

- Dobre z Ciebie dziecko ten świat gwiazd Cię nie zmienił- dziadek.

- Oj dziadku uwierz to jeden wielki diabelski młyn- Marta.

- Zaśpiewaj mi coś- dziadek.

Marta zaśpiewała piosenkę Anny Jantar „Przetańczyć z tobą chcę” Jacek wszedł do stodoły i towarzyszył jej ich duet był wyśmienity.

- No jesteście bardzo zgraną parą przyjaciół. . . Na razie- dziadek.

Te dwa cudowne dni przed wigilia były szalone i piękne zarazem. Marta odwiozła Jacka do domu, jest wigilia. - No to musimy się tu pożegnać życzę Ci udanej wigilii może jeszcze się spotkamy- Marta.

- Mam nadzieję Tobie tez życzę pięknych świąt- Jacek.

Marta odjechała a Jacek wszedł na swoje podwórko, zobaczył auto i odśnieżającego wejście Stefana.

- Nie to po to ojciec mnie tu ściągał nie wierzę- Jacek.

- A ty co tu..- S.

- No to chyb jeszcze mój dom jest co?- J.

-Chłopaki już starczy tych życzliwości są święta, pomóżcie mi- ojciec.

- Tato miało go tu nie być- Stefan.

- Sami nigdy byście się na to nie odważyli- ojciec.

Chłopaki przekomarzali się przez długi czas . .

Marta natomiast pojechała do miasteczka po prezenty dla rodzinki, gdy nagle w jednym sklepie zauważyła gazetę a na jej okładce ona z koźlęciem, dziewczyna nie mogła w to uwierzyć, że Jacek ją wykorzystał do swoich korzyści, przecież tylko on miał to zdjęcie. Dziewczyna była zła na niego myślała, że coś pomiędzy nimi zaiskrzyło a tu takie rozczarowanie i ten tytuł.

„Bianka dziewczyna z koziołkiem „. Kupiła ta gazetę z czapką i okularami na nosie i kilka prezentów dl rodzinki i miała już wracać, kiedy zobaczyła piękną ozdobę w kształcie serca kupiła ją dla . . . Jacka, ale potem przypomniał sobie o tym, co zrobił i schowała ją do schowka. Wróciła do domu nikogo nie było. Położyła prezenty pod choinkę i rozpłakał się przy kominku.

- A tak wierzyła w niego, że jest jednym z tych, co mogą mnie lubić naprawdę- M.

Powiedziała o wszystkim rodzinie nie wierzyli, że to on.

Tymczasem u Jacka, obaj chłopaki zobaczyli na choince ozdoby które robili jako dzieci i przypominali sobie, kiedy je zrobili pora pierwszy od wielu lat normalnie rozmawiali.

- Siadamy do stołu panowie- ojciec.

– Jak zawsze to samo powiedzenie panowie- Stefan.

- Musiałem obudzić w was wspomnienia, bo inaczej byście się nie znali kolejne 5 lat- ojciec.

Obaj zrozumieli, że te kłótnie były nie potrzebne przecież są braćmi, Julka patrząc na nich też zrozumiała, że liczy się coś więcej niż kasa. Wigilia była udana. Chłopaki mieli tyle do powiedzenia sobie. A Marta była zła. Siedziała smutna. Mama zadzwoniła do Jacka opowiedział mu o wszystkim a on był zdziwiony tym, ale Nathan mu napisał.

- I co teraz Cię nienawidzi- N.

Chłopak był pewien, że to Nathan. Jacek poprosił ojca o naprawę ozdoby. Chce ją zawieść dziadkowi. Niespodziewanie chłopak wchodzi do domu Marty, która siedzi przygnębiona przy kominku.

- O czym tak myślisz?- Jacek.

- Ty co tu robisz, straciłam do Ciebie zaufanie. Jak mogłeś wysłać do gazety to zdjęcie- M.

- Ale to nie ja, ja nawet nie znam numeru do żadnej gazety. Zobaczę tego esemesa od Nathana- J.

Marta wzięła komórkę i przeczytała. - A to zdradziecka węda- M

- Nie martw się to zadęcie jest piękne, pewnie masz gromadę ciepłych wpisów pod nim- J – przywiozłem coś dla twojego dziadka, gdzie on jest”- dodał.

- W szopie pewnie opiekuje się Krysią i Frankiem tak nazwaliśmy koźlątka- M.

Marta ubrała się i obje poszli do dziadka, tak jak Marta przypuszczał był w szopie i karmił koźlę.

- Pomogę panu, to dość męczące zadanie -Jacek.

Dziadek usiadł i przypomniała mu się historia jak kupili z babcia ta farmę, ile było na niej pracy wszystko było zaniedbane, ale on mieli tyle energii i zapału aby to wyremontował.

- Oboje byliśmy młodzi więc i siła była a dziś, a lepiej nie gadać- dziadek.

- Mam coś dla pana- Jacek wyjął ozdobę i dał mu w oczach dziadka pojawiła się łza, był wzruszony.

- Dziadku nie płacz wiem, że to miłe wspienienie, ale nie możesz się tak wzruszać pamiętaj o sercu- Marta przytuliła dziadka. Potem wszyscy wrócili do domu na coś gorącego do picia.

- Powiem Ci z te święta są dla mnie udane pogodziłem się z bratem- Jacek.

- Przepraszam z Cię posądziłam o to zdjęcie- Marta.

- Kara będzie sroga- Jacek ulepił kulkę ze śniegu i rzucił nią w Martę, a potem rozegrała się bitwa na śnieżki.

Potem poszli szybko do domu rozgrzać się przy kominku.

- O co chodziło z twoim bratem, przepraszam, że pytam, ale – Marta.

- Chodziło o pamiątkę po babci on i jego żona chcieli ją spieniężyć a ja się upierałem żeby została w domu to naszyjnik który babcia dostała od dziadka- J.

- Wiadomo zawsze chodzi o kasę nigdy o człowieka to tak jak w moim zawodzie. Nikt się nie zapyta po koncercie jak się czuję, ale przed to owszem potem nara i zostaje sama- Marta.

Mama zaproponowała aby zaśpiewać kolędę, Marta zaczęła „Gdy się Chrystus rodzi”, potem jeszcze kilka innych i prezenty. Marta poszła szybko do auta tam zostawiała babkę dla Jacka, potem dała ją mu. Dziadek spojrzał na nich i puścił oko.

- Ja też coś dla ciebie mam- Jacek wyjął pudełeczko a w nim kolczyki w kształcie płatków śniegu, które znalazł na jarmarku Bożonarodzeniowym.

- Martusia zobaczysz, że będziesz pamiętała ten prezent do końca życia tak jak ja swoją ozdobę- dziadek.

- Dziadku jak się cieszę, że tu jestem z Tobą, kocham Cię – M.

- Ja Ciebie też, powiem Ci, że coraz bardziej myślę o babci- dziadek.

- Dziadku, o czym ty mówisz?- M.

- Że zbliżam się ku schyłkowi życia- dziadek.

- Dziadku no co ty, ty jesteś nasza ozdobą, dzięki Tobie poznałam świat- Marta tuli dziadka poleciał a jej łza.

Do końca wieczoru dziewczyna jest niespokojna tym, co powiedział dziadek, przygląda się jemu trzyma ozdobę w ręku cieszy się. Podszedł do niego Jacek.

- Wiem jak bardzo jest ważna dla pana ta ozdoba więc postanowiłem ją naprawić tzn. mój tata- J.

- Jestem Ci bardzo wdzięczny, obiecaj mi coś, wiem mało się znamy, ale ja czuję, że ty i Marta do siebie pasujecie . Obiecaj mi, że będziesz o nią dbał, to dobry dzieciak może trochę zatraciła w tym całym show-biznesie ale w głębi duszy to nadal ta sama Marta. Dbaj o nią- dziadek.

Jacek spojrzał na Martę i uświadomił sobie, że znaczy dla niego o wiele bardziej niż myślał.

- Tak obiecuję całym serem dbać o nią- Jacek.

Potem wszyscy zasiedli do stołu na gorąca czekoladę i rozmowy wspomnienia czasami żenujące, ale to część ludzkiego życia – kiedy np. było się małym i przewróciło choinkę sięgając po cukierka, biegało nago po domu itp.

Nagle dziadkowi zrobiło się słabo osunął się na ziemię mama zadzwoniła po karetkę a Marta z płaczem tuliła dziadka, zabrano go do szpitala, tam obudził się.

- Ja odchodzę czuje to jestem wam wdzięczny za cudowne święta, ale babci tama na mnie czeka-dziade4k.

- Tato nie mów ta jesteś nam potrzebny tu, mama poczeka- mama Anna jest córka Henia jedyną jakiej doczekało się małżeństwo.

Najbliżsi siedzieli przy dziadku Marta do końca trzymała go za rękę, nagle aparaty podtrzymujące życie zaczęły piszczeć, lekarze przybiegli walczyli o jego życie , ale to na nic, Henio odszedł do swojej ukochanej. Po kilku dniach odbył się pogrzeb. A Marta obiecała sobie, że od tej pory każde święta będzie spędzała w domu z bliskimi.

Minął rok. Marta napisała piosenkę w której wspominała o dziadku o miłością ich łączącej, razem z Jackiem postanowili wziąć ślub w święta, to był cudowny czas.

- Dziadek byłby z Ciebie dumny kochanie- mama.

- Tęsknię za nim- Marta.

- Nie płacz rozmażesz makijaż- mama przytuliła ją.

- Ja też bardzo tęsknię. Pamiętam jak 30 lat temu tata mnie tu szykował do ślubu, to był cudowny i ciepły człowiek, powiedział mi wtedy „Najważniejsze jest to abyś w drugim człowieku widziała wszystko, pokładała w nim nadzieje, a wszystko inne się ułoży” więc ja mówię ci dziś to samo- mama.

- To piękne słowa i powiem tak Jacek jest dla mnie wszystkim, to wspaniały mężczyzna dziadek widział w nim to dobro jako pierwszy- Marta.

Odbył się piękny ślub i wesele, a młodzi żyli jak w bajce ona diva on lekarz weterynarii ,ale wierni sobie i swoim ideałom. Miłość po raz kolejny zwyciężyła. . . . . .

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania