n i k t

O Nikim nie wiadomo zbyt wiele. Większość o nim informacji pochodzi raczej z zasłyszanych legend. Podobno to rodzaj pewnej wiedzy tajemnej przekazywanej tylko i wyłącznie wnukom przez siedzących w bujanych fotelach staruszków. Pytając jednak wnuków, odnosi się wrażenie, że ich Pamięć nie posiada żadnej szkatułki podpisanej ‘Nikt’ ani w swojej piwnicy, ani nawet na strychu. Najwyraźniej tytoniowy dym starczych opowieści skutecznie zaciąga siwą zasłonę na arkana świata, dbając przezornie aby nikt nie wiedział zbyt wiele o Niczym.

 

To ciekawe, że żadnemu z nas nie było dane poznać go osobiście, a tak wielu się z nim utożsamia. Tylko dzisiaj przechadzając się nad rzeką, dane mi było spotkać kilku w niego głęboko wierzących. Ciepło majowego słońca rozgrzewało ludzkie skóry, rozłożone na kocach niczym soczyste brzoskwinie na sobotnim targu. W powietrzu unosił się zapach nadchodzącego lata, niesiony wiatrem razem z nutami tanecznej muzyki. Pierwsza z wiernych poruszała się szybkimi, drobnymi kroczkami, omijając młodociane pary niosące woń rześkiego pożądania i wszelkie rodziny emanujące aurą dobrotliwego komfortu. Bardzo skrupulatnie przyglądając się swoim tenisówkom, pokonującym kolejne metry chodnikowej kostki, formowała zaciśnięte w drżeniu usta w litery n i k t. Inny wierny bardziej odważnie zagarnął ocieniony drzewną koroną kawałek ziemi i tam skulił swoją powłokę cielesną. Ciężko powiedzieć o nim coś więcej, bo zakrywał powiekami swoje oczy tak dokładnie, jakby nasuwał całun na zwłoki, chcąc oszczędzić komuś nieprzyjemnego widoku. Może myślał, że to niezwykle uprzejme z jego strony – nie mącić sielanki, tych co beztrosko unoszą kąciki ust do góry i trzymają się za ręce. Nie uchylając ani na milimetr drzwi do swojej duszy, marszczył nieznacznie brwi. Trzeba było podejść naprawdę bardzo blisko, aby dojrzeć, że bruzda na czole formuje się w litery n i k t.

 

Nikt nigdy nie pokazuje się we własnej osobie, więc i opis jego samego z góry skazany jest na porażkę. Podobno jednak jest wysoce wykwalifikowany w przenikaniu dusz ludzkich i po subtelnych drobiazgach zmarszczeń czół czy linii ust można wnioskować, kiedy zaszczyca Życie cieniem swojej obecności. O jego wiernych wyznawcach również usłyszeć można tylko szepty, nigdy nie głosy, na pewno nie krzyki. Chodzą słuchy, że jest ich dzisiaj więcej, niżby chciano. Podobno wciąż nowe dusze zasilają szeregi armii Nikogo, utożsamiając się bynajmniej nie z woli własnej ze swoim guru. Nie jestem jednak pewna, czy poszczególni żołnierze tocząc swoje osobiste walki z wypisanymi na twarzach literami n i k t, mają świadomość, że tuż obok nich kroczy w chaosie całe wielkie wojsko niczyje.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania