Agenci

Znów pada deszcz, z resztą jak każdego dnia. W końcu to Stary Londyn, tutaj zawsze pada i jest szaro. Przez to panuje depresyjna atmosfera, ludzie rzadko się uśmiechają. Kto chciałby się uśmiechać w takich warunkach? Chyba tylko wariat, chociaż ich nie brakuje. Ten świat jest ich pełen, ale oni raczej nie zdają sobie z tego sprawy.

- Dziwny jest ten świat. - westchnął mężczyzna.

- Prawda, szczególnie w tym mieście.

- Tutaj wszystko się zaczęło, już tyle lat minęło.

- Wzięło ciebie na wspominki. - odparł mu drugi mężczyzna, przykładając do ust kufel z piwem.

- Tak jakoś, ostatnio dużo myślę.

- Wymyśliłeś coś ciekawego?

- Jeszcze nie, ale mam już dość tej roboty, w sumie nie tylko jej.

- Uwierz, nie tylko ty. Chyba każdy ma tego dość.

- Wierzę, to jest w tym najgorsze - westchnął i spojrzał w okno.

Byli w restauracji, tej co zawsze. Mieli tam darmowe jedzenie i piwo. Nie było ono najlepsze, ale jego receptura nie zmieniła się od dawna. Przypominała im dawne czasy, te przed nieśmiertelnością

- Kiedyś wszystko było inne, chyba lepsze.

- Bawisz się w filozofa?

- Śmiej się, ale teraz, gdy jesteśmy nieśmiertelni, mam wrażenie, że wszystko traci sens.

- Traci? Dla mnie ma więcej sensu. Wcześniej zyskiwaliśmy, tylko po to aby stracić, teraz mamy wszystko na wieczność.

- Nie przeraża ciebie to? Mnie trochę tak.

- Nie, gdyby przerażało, to bym nie wstąpił do agencji.

- Co ciebie skłoniło do tego? Aby dołączyć? - zapytał z zaciekawieniem.

- Pieniądze! Oczywiście, że one.

- Jasne, milion dolarów rocznie, szkoda, że wypłacane dopiero po kontrakcie.

- To tylko sto lat, szybko minie, a sto milionów to kupa kasy.

- Nie masz wyrzutów sumienia? Przecież zabijamy dzieci. Ile już zabiłeś? Sto? Sto dziesięć?

- Sto osiem - odparł poważniejszym tonem. - Na początku miałem, teraz to dla mnie jak zabić muchę.

- Pierwszy raz był najgorszy, nigdy go nie zapomnę.

- Chcesz opowiedzieć?

- Nic specjalnego, to było na samym początku, gdy rząd stwierdził, że rodzenie jest nielegalne, bo ziemia nie pomieści tylu ludzi. Wtedy się jeszcze nie ukrywali, po prostu chodzili po ulicy jakby nic. Strzeliłem mu w tył głowy.

- Może to i lepiej, najgorzej gdy trzeba im patrzeć w oczy, czasem ich wzrok jest przerażający.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania